Łukasz Skorupski: Unikam takich przygód, piłkarzowi z ekstraklasy już nie wypada. Kiedyś było inaczej. Gdy byłem trzecim bramkarzem Górnika, jeździliśmy z kolegami poszwendać się po innych miastach. Mieliśmy taką ekipę, że nikogo się nie baliśmy. Tak jak na boisku, dawałem z siebie wszystko (śmiech). Ci z Ruchu mówili, że chcą się sprawdzić, bo słyszeli, że jestem czysty żabol (określenie kibiców Górnika – przyp. red.). I dobrze słyszeli. Całe życie jestem za Górnikiem, wychowałem się na Zaborzu, dzielnicy Zabrza, gdzie miłość do tego klubu przechodzi z pokolenia na pokolenie.
Dla kibiców Górnika jest pan swój chłop.
Łukasz Skorupski: Wcześniej, gdy grałem w Młodej Ekstraklasie Górnika, nie znałem wszystkich w mojej dzielnicy. Bywało, że i tam coś się działo. Teraz mam luz. Ci sami, z którymi miałem spięcia, dziś mówią mi cześć. I jest fajnie. Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Na Zaborzu już nie mieszkam, ale lubię tam przyjeżdżać. W barze „Trzy Kolory", całym w barwach Górnika, w centralnym miejscu wisi moja koszulka. Pamiętam, skąd pochodzę. Na meczu dzieciaków z MKS Zaborze zobaczyłem, że ich bramkarz zrobił sobie koszulkę z numerem 28. Nie z 1, jak to zwykle bywa, ale właśnie 28. Numerem, z którym gram w Górniku.
całość w Przeglądzie Sportowym.